Uroczystość beatyfikacyjna odbędzie się w warszawskiej Świątyni Opatrzności Bożej w niedzielę 12 września, a jej gościem głównym będzie legat papieski, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. Marcello Semeraro. To on ogłosi błogosławionymi prymasa Wyszyńskiego i matkę Czacką, których sylwetki, zgodnie z liturgicznymi zasadami, zaprezentuje biskup miejsca – kard. Kazimierz Nycz.
W Mszy św. beatyfikacyjnej uczestniczyć będzie m. in. prezydent Andrzej Duda i reprezentanci innych władz, polscy biskupi i przedstawiciele episkopatów zagranicznych, księża święceni przez kard. Wyszyńskiego i członkinie instytutu świeckiego przezeń założonego (dziś Instytut Prymasowski), niewidomi wychowankowie Lasek, liczne delegacje wiernych z diecezji, którymi Prymas kierował (gnieźnieńska, warszawska i lubelska) oraz innych diecezji, członkowie zgromadzeń i ruchów apostolskich oraz pozostali wierni.
Ze względu na pandemię uroczystość, zgodnie ze wyraźnymi wytycznymi Stolicy Apostolskiej, będzie miała charakter skromny a liczba jej uczestników została ograniczona wymogami sanitarnymi. W samej świątyni – w świetle danych ze strony organizatorów – ma być obecnych 2, 5 tys. osób z czego tysiąc na dolnym poziomie, a w sektorach przed kościołem dalsze ok. 5 tysięcy. Ostateczna liczba obecnych będzie zależeć od aktualnej sytuacji epidemicznej.
Początkowo miała to być beatyfikacja samego kard. Stefana Wyszyńskiego, która miała się odbyć 7 czerwca ub. r. Jej odłożenie z powodu epidemii zaowocowało tym, że – jak się wyraził kard. Nycz – Matka Czacka „dogoniła” w procesie beatyfikacyjnym Prymasa, gdyż zatwierdzony został cud za jej pośrednictwem, co otworzyło drogę ku wyniesieniu na ołtarze. – To nie kwestia przypadku, bo u Pana Boga nie ma przypadków. Ich drogi przecinały się w ciągu prawie 40. lat bardzo często – przyznaje metropolita warszawski.
Choć Prymas Tysiąclecia i Czacka są postaciami bardzo różnymi, Kardynał był dalekowzrocznym przywódcą Kościoła w trudnych czasach, a druga skromną, niewidomą zakonnicą, były to postacie o uzupełniających się charyzmatach. Jest też ważny wspólny mianownik, który ich łączy. Oboje mają olbrzymie zasługi w odrodzeniu polskiego chrześcijaństwa w czasach totalitaryzmu, a spuścizna każdej z tych postaci jest aktualna jako istotna busola na dziś.
Kard. Wyszyński przez niemal 33 lata (1948 – 1981) stał na czele Kościoła w Polsce, sprawując funkcję Prymasa Polski i przewodniczącego Konferencji Episkopatu a zarazem legata papieskiego (pod nieobecność nuncjusza) oraz korzystając ze specjalnych pełnomocnictw Stolicy Apostolskiej. A jako metropolita gnieźnieński i warszawski, kierował jednymi z największych kościelnych jednostek administracyjnych. Dzięki jego autorytetowi Kościół zachował dużą spójność, gwarantującą odporność wobec komunistycznych prób podporządkowania.
Wyszyński był także autorem i konsekwentnym realizatorem dalekosiężnego programu duszpasterskiego, mającego na celu odnowę wiary Polaków. Jego filarami były Jasnogórskie Śluby Narodu, wypracowane jeszcze w okresie internowania Prymasa oraz Wielka Nowenna przed Millennium chrztu Polski, której towarzyszyła ogólnopolska peregrynacja Jasnogórskiej Ikony Matki Bożej.
Choć wedle powszechnej opinii najważniejszym dziełem Prymasa było ocalenie Kościoła pomimo prześladowań, to jego zasługi były znacznie większe. Jego działania zaowocowały odrodzeniem polskiej religijności nie tylko w tradycyjnie przywiązanych do Kościoła masach ludowych, ale także w środowiskach inteligenckich, które wcześniej cechował duży dystans wobec religii. Dzięki realizowanemu przezeń programowi odnowy duchowej i moralnej społeczeństwa, Kościół w Polsce stał się niekwestionowanym autorytetem i rzeczywistym – choć nieformalnym – przewodnikiem narodu. Dlatego możliwa okazała się zwycięska konfrontacja z ateistycznym reżimem. Zresztą marksizm Wyszyński zgłębił o wiele wcześniej, jeszcze przed wojną jako ksiądz-społecznik we Włocławku, gdzie organizował uniwersytety robotnicze, a zarazem jeden z najwybitniejszych w Polsce znawców nauczania społecznego Kościoła, kształtowanego w opozycji do nowych ideologii.
Kolejną jego zasługą było mądre i spokojne wprowadzanie soborowej odnowy liturgicznej, co nie spowodowało „ześwieczczenia” charakterystycznego dla wieku Kościołów lokalnych na Zachodzie, ale dalsze pogłębienie religijności.
To właśnie m. in. dzięki zasługom Prymasa , Kościół w Polsce jawił się wówczas jako niezwykły fenomen nie tylko na gruncie krajów socjalistycznych, ale w skali całej Europy. A snując dalsze analogie, można zaryzykować tezę, że bez doświadczenia wewnętrznej wolności zakorzenionej w wierze, jakiego Polacy zaznali podczas Wielkiej Nowenny czy obchodów Millennium, nie zaistniałby grunt pod masowy udział w pielgrzymkach Jana Pawła II, powstanie przyszłej „Solidarności”, czy wreszcie stopniowy, pokojowy upadek systemu.
Ponadto, choć jest to temat dotąd słabo opracowany, Wyszyński wykonywał wielka pracęi dla przetrwania Kościoła katolickiego na dawnych terenach Rzeczypospolitej wcielonych do ZSRR, a nawet na dalszych terenach tego państwa. Potajemnie święcił pracujących tam kapłanów i udzielał im wielorakiej pomocy, a także umożliwił przetrwanie w Polsce Kościoła greckokatolickiego, zlikwidowanego i brutalnie prześladowanego w państwie Stalina.
Na forum międzynarodowym kard. Wyszyński był jednym z ojców powojennego pojednania polsko-niemieckiego, zapoczątkowanego słynnym listem polskich biskupów do niemieckich z 1965 r. Ta rola Wyszyńskiego a także autorytet jaki zyskał Kościół z Polski, otworzyła drogę ku wyborowi kard. Karola Wojtyły na Stolicę św. Piotra.
Druga kandydatka na ołtarze, Elżbieta Róża Czacka (ur. w 1876 r. w Białej Cerkwii) pochodziła z rodziny arystokratycznej. W wieku 22 lat straciła wzrok. Podjęła wówczas decyzję, że nie zamknie się w swoim cierpieniu ale ofiaruje swoje życie innym niewidomym. Po latach rozpoczęła drogę życia zakonnego i założyła (w 1918 r.) nowe Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, którego charyzmatem jest służba osobom niewidomym. Stworzyła też Dzieło Lasek – ośrodek szkolno – wychowawczy dla niewidomych, miejsce szczególne nie tylko ze względu na wymiar edukacyjny i charytatywny ale również duchowy.
Olbrzymią rolę w życiu przyszłej błogosławionej odegrał ks. Władysław Korniłowicz, mistrz życia duchowego i odnowy liturgicznej, nadzwyczaj otwarty na dialog z niewierzącymi i poszukującymi. Pod jego wpływem Dzieło Lasek stworzone przez Matkę Czacką stało się miejscem nie tylko troski o niewidomych fizycznie, ale także o „niewidomych duchowo”, ludzi zagubionych i poszukujących, wśród których było wielu wybitnych przedstawicieli polskiej inteligencji. Tam właśnie spotykało się słynne „kółko” złożone w przyjaciół kapłana, oddziaływujące na warszawską inteligencję oraz wydawany był znakomity periodyk „Verbum”. Następcą ks. Korniłowicza, w roli kapelana Lasek był ks. Jan Zieja, a w okresie wojny ks. Stefan Wyszyński.
Laski – jak napisał Jacek Moskwa – „są dla polskiego katolicyzmu miejscem symbolicznym, które wydaje się kwintesencją najlepszych pierwiastków chrześcijaństwa, porusza wyobraźnię i serca. (…) Duch Lasek nacechowany był franciszkańskim ubóstwem i miłością do najsłabszych – niewidomych dzieci – ale także poczuciem specyficznego humoru oraz otwarcia na tych, którzy myślą inaczej”.
Środowisko Lasek nawiązało kontakty z wybitnymi przedstawicielami katolickiego personalizmu na Zachodzie Europy. W sierpniu 1934 r. w Warszawie odbywał się międzynarodowy kongres tomistyczny, na który przyjechał Jacques Maritain. Odwiedził też Laski i siedzibę wydawnictwa „Verbum”. W tym okresie przyjeżdżał też inny wybitny filozof i teolog tomista, Szwajcar Charles Journet, kreowany później kardynałem przez Pawła VI. Zapisał o pobycie w Laskach wymowne słowa: „spotkałem Kościół prawdziwie franciszkański, ubogi aż do ogołocenia, lecz przeobfity miłosierdziem; przyjmujący życzliwie wszystkie nędze ciała i duszy, a jednocześnie wszelkie poszukiwania sztuki najbardziej nowoczesnej; pełen cudownego poszanowania pragnień papieża, lecz równocześnie wolny od wszelkiego formalizmu. Nie miał on twardości ani wzgardy wobec Żydów, ale umiał znaleźć tajemnicę otwarcia im wrót Chrztu świętego. Nie znał kłamstwa, szczery aż do przesady tą szczerością słowiańską, szaloną i cudowną…”
Miejsce to przyciągało niewielką liczebnie, ale wybitną grupę konwertytów. Ciągnęli do niego także twórcy tej miary co Zbigniew Herbert, Antoni Słonimski, Zygmunt Kubiak, czy Jerzy Liebert. Tutaj też kształtowały się początki ekumenizmu na ziemiach polskich, w który zaangażowane były niektóre siostry.
Jednoczesna beatyfikacja Matki Elżbiety (Róży) Czackiej oraz Stefana kardynała Wyszyńskiego przypominają także o ich bliskiej współpracy. – Matka Czacka poznała Prymasa w okresie międzywojennym przez ks. Korniłowicza – wspomina kard. Nycz. – On rozpoznał w młodym księdzu z Włocławka talent, zdolności, przygarnął go i zawiózł m. in. do Lasek. Potem ich drogi splotły się w Żułowie, Kozłówce i w samych Laskach, gdzie od 1942 r. był kapelanem sióstr, a także powstańców warszawskich, a potem jeździł do Lasek aż do śmierci Matki Czackiej w 1961 r. Po wojnie Laski były dla niego azylem i miejscem spotkań z zakonnicami oraz świeckimi intelektualistami i działaczami katolickimi tej rangi co Jerzy Zawieyski, Stanisław Stomma czy Tadeusz Mazowiecki.
Dwójka przyszłych błogosławionych stanowi również jakże aktualne wzorce świętości na dziś. Kardynał jako człowiek całkowitego oddania się Bogu poprzez Maryję, wzór nieustannej modlitwy poprzez codzienną pracę oraz nadziei w najtrudniejszych okolicznościach, a zarazem ktoś, kto potrafi przebaczać swoim prześladowcom. Człowiek epatujący wielkością, a jednocześnie pokorą i skromnością, darzący szacunkiem każdego spotkanego. Natomiast Matka Czacka, kobieta, która swoją fizyczną słabość potrafiła przekuć w duchową siłę, pełna miłosierdzia, wrażliwa na najbardziej potrzebujących, niewidomych nie tylko fizycznie ale także duchowo. Symbol Kościoła ubogiego, trafiającego wprost do serc za pomocą najprostszych środków, otwartego na dialog i inicjującego tenże dialog na wielu polach.
Źródło: https://www.ekai.pl
© Copyright 2024 - Przystań Miłosierdzia