Przystań

Miłosierdzia

17 grudnia 2023

Odkryjmy na nowo Boże Narodzenie

Czy świąteczne szaleństwo naprawdę jest takie złe? 

 

Tradycja obdarowywania się prezentami na Boże Narodzenie sięga IV wieku. Oczywiście jest związana z historią biskupa z Miry – św. Mikołaja. Tradycja przekazuje, że Mikołaj był jedynym spadkobiercą bogatej rodziny. Po śmierci swoich rodziców mógł zatem rozporządzać swoim majątkiem według własnego uznania. Stwierdził, że dalsze gromadzenie dóbr i korzystanie z nich dla własnej przyjemności nie jest godne życia chrześcijańskiego. Postanowił dzielić się bogactwem z potrzebującymi. Nocami opuszczał swój dom i pod osłoną nocy, niezauważony przez nikogo, ofiarowywał to co niezbędne do codziennego funkcjonowania ubogim. Gdy kiedyś dowiedział się, o zmartwieniu pewnego ojca, który obawiał się, że przez brak posagu jego córki nie wyjdą za mąż, podarował rodzinie sporą sumę pieniędzy, rozwiązując tym samym ich problem. Miał on wrzucić przez komin 3 sakiewki ze złotem, które wpadły do suszących się przy kominku trzewików. Kilka wieków później, a dokładniej w XIII wieku, w szkołach, które nosiły imię św. Mikołaja, fundowano stypendia, które były pomocą finansową dla najbiedniejszych uczniów. W kolejnych wiekach tradycja ta przerodziła się w obdarowywanie prezentami najbliższych. 

 

To wszystko tłumaczyłoby jednak obdarowywanie się prezentami w „mikołajki”, czyli 6 grudnia w dzień wspomnienia św. Mikołaja, biskupa z Miry. Ta tradycja jednak dotyczy niewielkiej grupy państw, w głównej mierze Polski i np. Holandii. Stąd też, zdaniem Amudeny Rutkowskiej warto go podtrzymywać, ponieważ jest naszym rodzimym zwyczajem. 

 

Dlaczego zatem w wielu domach te największe i najbardziej wyczekiwane prezenty otrzymujemy w Wigilię? Znów musimy się cofnąć do XIII wieku. To właśnie wtedy ludzie zaczęli obdarowywać się prezentami z okazji świąt Bożego Narodzenia. Czynili to na pamiątkę złożenia darów Jezusowi przez 3 Króli. W niektórych krajach, na przykład w Hiszpanii, do dziś dzieci otrzymują prezenty nie 24 lub 25 grudnia, a we wspomnienie Trzech Króli (6 stycznia). Dawniej na święta obdarowywano się głównie jedzeniem. Tak naprawdę w dawnej Polsce z całego okresu zimowego, jedynie podczas Bożego Narodzenia można było najeść się do syta. Zapasy żywności były bardzo ograniczone, gospodynie chowały co lepsze smakołyki takie jak orzechy czy miód, które mogły poleżeć aż do Świąt. To właśnie wtedy spotykano się w rodzinnym gronie, a każdy ofiarowywał na świąteczny posiłek to co miał najlepszego.  

 

Znana nam dziś tradycja wręczania prezentów z okazji Bożego Narodzenia narodziła się jednak dopiero w XIX wieku. Wówczas prezenty wręczano głównie dzieciom. Były to jednak zdecydowanie inne prezenty niż dziś, składały się na nie głownie domowej roboty słodycze (pierniki, ciastka marcepanowe itp.) oraz orzechy i owoce. Dziś dzieci pokręciłyby nosem na takie prezenty, wtedy jednak były to prawdziwe rarytasy, zwłaszcza zimową porą. Często też prezentowano zabawki wykonane z drewna, ubrania zrobione na drutach i lalki, które od wieków są jednym z najlepszych prezentów.  

 

Nie wszędzie jednak prezenty wręcza Mikołaj. Wszystko zależy w jakim regionie Polski się znajdujemy. W Wielkopolsce, na Kujawach, Kaszubach i Pomorzu Zachodnim prezenty wręcza Gwiazdor w Wigilię. Jest on ubrany w futrzaną czapkę i odpytuje dzieci z „pacierza” zanim ofiaruje im dary. Na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie dzieci otrzymują prezenty od Gwiazdki.  Aniołek pojawia się z podarkami w części Małopolski i na Śląsku Cieszyńskim. Na Górnym Śląsku z prezentami do dzieci wybiera się samo Dzieciątko (które również odwiedza dzieci czeskie, słowackie i węgierskie). Na terenach wschodniej Polski czasami paczki pod choinką zostawia Dziadek Mróz. I choć dziś jego postać kojarzy się ze Związkiem Radzieckim, który w ten sposób chciał usunąć postać niepolitycznego św. Mikołaja, to korzenie tej postaci sięgają do wschodniosłowiańskiego folkloru.  

 

Warto też wspomnieć o różnicy pomiędzy  świętym Mikołajem a Santa Claus’em. Nie jest to wszak ta sama postać. Santa Claus wywodzi się z Nowego Jorku, a dokładniej z satyrycznych utworów pisanych w XIX wieku. Miały one wyśmiać zwyczaje nowojorczyków pochodzenia holenderskiego. Nazwa Santa Claus jest prześmiewczą i przekręconą  nazwą św. Mikołaja, który po holendersku nazywa się Sinter Klaas. Według satyryków Santa Claus miał być nordyckim krasnoludem, palącym fajkę, wesoło skaczącym po dachach i wrzucającym prezenty do kominów. Motyw ten wykorzystała później firma Coca-Cola, która w 1931 roku wykreowała wizerunek Mikołaja znany nam do dziś. Kampanię reklamową stworzył Huddon Sunblom, a modelem, na którym się wzorował był jego emerytowany sąsiad Lou Prentiss. Wizerunek ten wrósł w popkulturę, lecz nie ma jednak nic wspólnego z biskupem z Miry.  

 

Jako ciekawostkę dodam, że choć choinka kojarzy nam się głównie z prezentami zostawianymi pod nią, to jednak czasem sama staje się prezentem. A wszystko za sprawą naszego Papieża, św. Jana Pawła II. Karol Wojtyła postanowił bowiem, po objęciu Stolicy Apostolskiej, wprowadzić trochę polskich zwyczajów na Watykan. W 1982 poprosił o sprowadzenie bożonarodzeniowej choinki na plac Świętego Piotra. Rzymianie początkowo zupełnie nie rozumieli pomysłu polskiego Papieża, jednak choinka została pozytywnie przyjęta przez pielgrzymów, a z czasem i dostojników kościelnych. Już rok później narodził się zwyczaj obdarowywania Papieża drzewkiem przez różne narody. Pierwszą choinkę-prezent podarowali Austriacy, kolejno Czesi, Słowacy, Słoweńcy, Niemcy, Rumuni, Chorwaci, Ukraińcy, Belgowie… Pierwszą prawdziwie polską choinką była ta z 1997 roku, była oczywiście prezentem od górali. Kolejną choinką z polski cieszył się dopiero papież Franciszek. 20 lat później, w 2017 roku choinkę przywieziono z nadleśnictwa Gołdap, z Puszczy Rominckiej. Wycięto dla papieża Franciszka 65 letnie drzewo, które mierzyło 28 metrów a średnica korony wynosiła około 9m.  

 

Dziś zwyczaj obdarowywania się prezentami jest dla nas oczywisty. Prezenty dostają dzieci, dorośli, a często także nasze zwierzęta. Sklepy kuszą nas różnymi ofertami już od listopada, a reklamy przekonują, że najlepsze Święta będą tylko wtedy, kiedy na prezenty wydamy sporo pieniędzy. Gubimy w tym wszystkim istotę świąt Bożego Narodzenia, gubimy samego Jezusa w morzu elektroniki, ozdób i drogich zabawek.  Z tego powodu temat prezentów omawiamy na 2 niedziele przed Wigilią – zastanówmy się gdzie jest istota. Może warto w te święta tak nie szaleć z upominkami? Zwłaszcza tymi dla dzieci. Jeśli nie możemy się powstrzymać lub nie mamy wpływu na Dziadków, Ciocie i Wujków, to może rozłóżmy przyjemność otrzymywania prezentów do sylwestra lub Trzech Króli? Poświęćmy więcej czasu i uwagi wspólnym rozmowom, pójdźmy z dziećmi do kościoła i pomódlmy się przy szopce. Nie dajmy się zmanipulować wszechobecnej komercji i specom od reklamy, zróbmy prezenty sami, włóżmy w to serce i czas. A nade wszystko przygotujmy nasze dusze do prawdziwego Bożego Narodzenia!  

© Copyright 2024 - Przystań Miłosierdzia